Problem z zapaleniami stawów u psa? Na co Ci dziesiątki rozwiązań, czy nie lepiej mieć jedno, ale działające?

Historia psa imieniem Bobo.

Oto list, który został nam przesłany przez p. Małgorzatę w 2018 roku. Publikujemy go za jej zgodą.

„10 września piszę do lekarza weterynarii prowadzącego naszego seniora rozpaczliwego smsa.
– Doktorze, co robić, gdy Trocoxil przestał działać po upływie niecałych trzech tygodni? Bobowi doskwiera ból. Ratunku!
Wyjaśniam, że oprócz dotychczasowych problemów z kręgosłupem i stawami tylnych łap pojawiły się nowe, takie jak kulawizna przednich łap, tkliwość przy dotyku, częste potykanie się, ogólna niechęć do poruszania się, zmniejszone napięcie mięśni (stał się ciężki) i apatia.
Następnego dnia rano odbieram od doktora telefon.
– Gosieńka, wczoraj cały dzień myślałem, co Tobie odpowiedzieć i szczerze powiedziawszy, byłem trochę załamany, bo opcje nam się wyczerpały. Podaliśmy Bobowi już wszystko, co medycyna proponuje…
Drętwieję słysząc te słowa i nie mogę pohamować łez.
– Ale coś wymyśliłem, kontynuuje doktor. – Jest taki nowy preparat, niedawno dotarł do naszej kliniki. Przyjeżdżaj.
– No ale stosowałeś go już?
– Nie, ale koledzy mówią, że bardzo dobrze działa. Mam do nich zaufanie. Poza tym, nie mamy nic do stracenia.
Reorganizujemy więc dzień i już po południu trzymam Salli S w ręku. Rozbudzona nadzieja szybko jednak ustępuje niedowierzaniu, kiedy czytam, że ten cudowny lek jest „uzupełniającą karmą dla psów w każdym wieku”. Zrezygnowana myślę sobie, że „tonący brzytwy się trzyma”, i że nasz kochany doktor zwariował, jeśli sądzi, że ten preparat pomoże tak schorowanemu staruszkowi…
Tego dnia Bobo dostaje pierwszą dawkę Salli S przy drugim karmieniu. Wkrótce potem wstaje z legowiska i rozpoczyna marsz triumfalny po całym domu. Bierze do pyska zabawkę i wychodzi do ogrodu a wieczorem „wyprowadza nas” na długi spacer. Szok!
Za trzy dni upłynie miesiąc, odkąd zastąpiliśmy wszelkie syntetyczne leki p. zapalne i p. bólowe preparatem Salli S i nie mogę się nadziwić, że nasz pies funkcjonuje lepiej, niż na NLPZ.

Gwoli wyjaśnienia, Bobo w grudniu skończy 15 lat. Jest psem w typie owczarka niemieckiego o wadze blisko 40 kg. Przez całe swoje życie był psem bardzo aktywnym, takim psim sportowcem z pasją do aportowania, skakania przez przeszkody i pływania, wydawałoby się, że nie do zdarcia. Pierwsze problemy związane ze starzeniem się pojawiły się w 12 roku życia i wtedy zaczęły się dla nas „ostatnie i pierwsze razy”. W wieku 13 lat wzięliśmy go po raz ostatni na wakacje nad morze. Rok temu, również po raz ostatni, spędziliśmy trochę czasu nad pobliskim jeziorem. Podczas tego ostatniego wyjazdu, Bob po raz pierwszy stracił na chwilę władzę w tylnych łapach. I choć zawsze regularnie odwiedzał swojego lekarza, częstotliwość naszych wizyt od tego momentu się wzmogła. Nie muszę dodawać, że w tym roku wakacje spędziliśmy w domu po raz pierwszy.

Lista jego schorzeń jest długa. Oprócz problemów z sercem i niedoczynnością tarczycy (pod kontrolą), Bobo ma zaawansowaną spondylozę kręgosłupa, zwyrodnienia stawów kolanowych i skokowych tylnych łap (teraz pewnie i przednich). Uciski w obrębie kręgów powodują obrzęki i nawracające stany zapalne oraz utrudniają przewodzenie nerwowe – stąd niedowłady. Zastrzyki międzykręgowe ze sterydów miały krótkotrwałe działanie. Potem nastał Nivalin – od ubiegłego roku nasz pies nie funkcjonuje bez codziennych zastrzyków z Nivalinu – stałam się w nich mistrzynią. Początkowo, kiedy Bob zaczął gorzej funkcjonować, aby zniwelować ból, podawaliśmy mu Pyralginę, która spełniała swoje zadanie i którą zdawał się dobrze tolerować (plus leki osłonowe).. Niestety, po jakimś czasie, jej stosowanie doprowadziło do wrzodów (moja wina, bo podawałam mu ją jak landrynki). Do bólów kostno-stawowych dołączył ból żołądka i jelit… Bobo miał wstręt do jedzenia, chudł w zastraszającym tempie, a nietolerancji pokarmu towarzyszyły wyczerpujące biegunki. Podupadł psychicznie. W ciągu kilku miesięcy przeszedł kurację anty-wrzodową, terapię IRAP (w nadziei na ulżenie bólu kręgosłupa), aż wreszcie nie pozostało nic innego, jak podać mu NLPZ Trocoxil. Pierwsza dawka leku sprawiła ogromną różnicę in plus. Po drugiej dawce byłam zachwycona, Bob wreszcie zaczął normalnie funkcjonować – stosownie do wieku. Trzecią dawkę podaliśmy o cztery dni wcześniej, niż powinniśmy. Niestety, jak wspomniałam na początku tego maila, lek przestał działać przed upływem trzech tygodni od wznowienia. Wtedy właśnie, w menu licznych leków, które przyjmuje nasz staruszek, pojawił się preparat Salli S, i jak się okazało, na razie skutecznie zastąpił Trocoxil.

Na koniec pozwolę sobie podzielić się z Państwem takim przemyśleniem. Myślę, że przypadek naszego Bobo jest przykładem prawdziwej zmory zarówno dla nas, jak i dla lekarza prowadzącego. Mamy do czynienia z psim staruszkiem, który kocha życie i kurczowo się go trzyma – ma po co żyć i, póki co, cieszy się nim stosownie do wieku. Zmory dlatego, że pominąwszy problemy z sercem i tarczycą, które da się wyregulować lekami, bardzo trudno jest zapanować nad bólem zwyrodnieniowym kręgosłupa i stawów, nie doprowadzając tym samym do miliona powikłań. Dotychczas nie zdiagnozowano też u niego żadnych innych poważnych chorób wewnętrznych, w tym nowotworu. Do dziś słyszę słowa pewnej lekarki weterynarii, która powiedziała, że najtrudniej jest uśpić psa, którego serce bije mocno i nic innego mu nie dolega, ale nie może już chodzić. Doskonale potrafię utożsamić się z jej słowami, ponieważ od września ubiegłego roku postępujące zwyrodnienia w układzie kostnym mojego ukochanego psa, a co za tym idzie, trudności w codziennym funkcjonowaniu i widoczne oznaki dyskomfortu, powodowały myśli o ulżeniu jego cierpienia i eutanazji. Prawdziwa sinusoida skrajnych emocji, występująca średnio raz na tydzień – trudne do wytrzymania. I choć zbliżaliśmy się do tej chwili wielokrotnie, to jednak do tej pory nie wystąpiło jednoznaczne przesłanie, by podjąć tę ostateczną decyzję. Mamy świadomość, że zastosowanie Salli S nie uleczy naszego „synka”, ale jeśli tylko będzie działać, tak jak działa, znacznie wydłuży mu życie. Żałujemy, że nie zastosowaliśmy go wcześniej. Może uniknęlibyśmy opisanych powikłań.

Dziękujemy, że się Państwo uparli. Dziękujemy, że wyprodukowali z dumą w Polsce. Mimo początkowych uprzedzeń zaświadczamy, że preparat działa. Mało tego, preparat zastąpił syntetyczny NLPZ !

Załączamy pozdrowienia,

M. M. Prokopowicz”

WIĘCEJ – Zwyrodnienie stawu u psa – przypadek kliniczny:

Dodaj komentarz

Staramy się dostarczyć Ci najlepszą z możliwych obsługę, dlatego używamy ciasteczek 🍪. Przeglądanie naszej strony oznacza zgodę na ich wykorzystanie.